Wycieczka w Pieniny, sierpień 2006
Dzień pierwszy
- jazda około 2h:30min do Dębna
- gotycko-romański kościół we Frydmanie z barokowym wnętrzem (warto!)
- msza w kościele w Dębnie (po mszy oprowadzanie proboszcza; zdążyliśmy zobaczyć drewniane tabernakulum, 2 obrusy i malowidło na desce, bo miały być oddane do renowacji)
- szukanie pokoju w Krościenku
- wyjazd samochodem do Czorsztyna na ruiny zamku (wejście 4/2zł) - fajna zabawa: bieganie po ruinach w wietrze
Dzień drugi
- trasa: Krościenko - Przełęcz Szopka (Chwała Bogu) - Macelok - Kąty
- trasa przyjemna, lekka i łatwa - dodatkowo uprzyjemniała drogę siedząca przy drugim rozwidleniu na Sokolicę kobieta, sprzedająca pyszny kompot, a także nie próbowane: mleko, maślankę i oscypki
- spływ Dunajcem do Szczawnicy (35zł/os + 4/2zł | do Krościenka 44zł + 4/2zł) - fajni flisacy, jeden zarabiał gębą, drugi mięśniami; pozostali pasażerowie: Wołomin/Warszawa; czarny bocian; fajne zagadki, dużo kawałów, zwierzęta skalne: żuraw, orzeł i żółw; cuda natury: brzoza i świerk na wierzbie
- powrót do Krościenka ze Szczawnicy na nogach
- wyjazd samochodem do Niedzicy na zamek (wejście 9/7zł) i zaporę - trochę drętwo, dużo ludzi
Dzień trzeci
- trasa: Krościenko - Przełęcz Szopka - Trzy Korony - Góra Zamkowa - Czertezik - Sokolica - Krościenko
- wejście na Trzy Korony i Sokolicę płatne (4/2zł), jeśli wejście na oba w jeden dzień to opłata pobierana tylko raz
- Góra Zamkowa: nic ciekawego, trochę zarośnięta
- największa atrakcja dnia: Sokola Perć - można poczuć się jak w Tatrach - ostre zejścia, niezła wspinaczka, często z pomocą poręczy
- droga na Sokolicę wiedzie w dół (!) i ogólnie się dłuży - dużo ludzi, a szczyt jest rozległy i zaludniony, mało widoków
- natomiast Czertezik całkiem fajny, widoki też niezłe
- zejście do Krościenka stromo w dół, a później przyjemnie wzdłuż Dunajca
- wieczorem super pizza na rynku, na którą warto było poczekać (ok 45 minut)
Dzień czwarty
- trasa: wyjazd busem do Szczawnicy (2,50zł) - kolejka linowa (krzesełkowa) na Palenicę (6zł + niemiła pani w kasie) - Szafranówka (fajne widoki) - Durbaszka - Wysoka - Wąwóz Homole - Jaworki - Krościenko
- przed Durbaszką kobieta sprzedająca oscypki
- droga długa, ale bardzo ładna, wzdłuż pól, grzbietami, można się uspokoić, bo mało uczęszczana
- Wysoka: źle oznaczona tuż pod szczytem, trudne wyjście, ale warto, widoki piękne. Najbardziej nam się podobał jako szczyt. Szczyt mały (bez barierek), otoczony przepaściami, wiatr niebezpieczny (zrzucający), ale motyl się utrzymał. Zejście fajne, schodzi się w stronę pola namiotowego, wprost do Wąwozu Homole
- Wąwóz Homole: ładny, ale warty obejrzenia w ciszy i spokoju, a nie w tłumie ciągle przepychających się ludzi. Niestabilne schodki momentami. Płatny 1,50zł
- Jaworki wiocha, ale busy jeżdzą także do Krościenka (głównie do Szczawnicy)
Dzień piąty
- trasa: Krościenko - Przełęcz Szopka - Wąwóz Sopczański - Sromowce Niżne - kładka na Dunajcu - Czerwony Klasztor (widziany z zewnątrz - tłumy) - Droga Pienińska (wzdłuż przełomu Dunajca po słowackiej stronie) - Szczawnica - Krościenko
- do Sromowców trasa przyjemna, ale przy zejściu robiło się tłumnie (dużo Słowaków w trasie na Trzy Korony). Później beznadziejne schronisko pod Trzema Koronami (nie wchodzić!)
- dłużące się Sromowce, w których nic nie ma
- kładka fajna z widokami (celnik ledwo na dowód popatrzył)
- Droga Pienińska - w cieniu, ale i tak męcząca; przystanek na śniadanko przy ścianie z orłem (niezłe zejście); dużo rowerzystów, pieszych niewielu
- drugie przejście graniczne w Szczawnicy - za dużo ludzi, żeby sprawdzać dokumenty :)
- Szczawnica - Krościenko znowu na nogach, ale tym razem to już była przesada (doturlaliśmy się bez narzekania, bo już nie mieliśmy na to siły)
- obiad w knajpie uczniów szkoły gastronomicznej - dobry i tani obiadek (dwudaniowy)
Dzień szósty
- trasa: Krościenko - Szczawnica - Bryjarka - schronisko pod Bereśnikiem - Bereśnik - Dzwonkówka - Krościenko
- szaleńcy znowu poszli na nogach do Szczawnicy - umilaliśmy sobie drogę bardzo dobrymi lodami (lodziarnia koło rynku, koło starego kościoła); Słońce nas troszkę zmęczyło
- Szczawnica: oglądanie architektury głównej ulicy, chwila odpoczynku w przyjemnym parku (Krościenko naszym zdaniem ładniejsze!)
- wyjście do schroniska łatwe, na początku drogi ujęcie wody (nie skorzystaliśmy), trasa z ładnymi widokami, niemęcząca, ale dużo w Słońcu.
- schronisko wyposażone w dużą ilość ławek, nawet ładny widok na w kierunku Wysokiej
- wyjście na Bereśnik na początku bardzo ostre, ale można się trochę wrócić i iść łagodniejszą, nieoznakowaną trasą
- groziło deszczem, więc na Dzwonkówkę zamiast iść 1h:45m to szliśmy 50m :)
- i znowu pizza (ale już nie tak dobra jak za pierwszym razem)
Dzień siódmy
- trasa: Krościenko - Marszałek - Lubań - Grywałd - Krościenko
- wejście na szczyt najdłuższe, ale w nagrodę prawie pusto; widoki po drodze całkiem niezłe, na górze też; nie było ostrych podejść, długo szeroka droga
- Lubań: widok na zalew i na Tatry przy dobrej widoczności; pola namiotowe, możliwość kupienia jedzenia lub gorącego picia (trzeba mieć zimną wodę jak chce się wrzątek, ale źródełko jest 5 minut w dół niebiesko-zieloną trasą)
- mało widoczne rozwidlenie szlaków niebieskiego i zielonego przy zejściu (przy fundamentach - barakach)
- zdradliwy skręt szlaku zielonego przy łące (skręca się w lewo, omijając łąkę z prawej, a nie schodzi główną drogą)
- Grywałd: kolejny drewniany, zabytkowy kościółek, schowany za głównym kościołem
- powrót busem (2zł), ale trzeba przejść do głównej ulicy ok 1 km w dół
- wieczorem spacer wzdłuż Dunajca
Ostatni dzień - powrót
Do góry strony
Grzegorz Mrowiec 2008
Darmowy hosting zapewnia PRV.PL